To właśnie Irka – Irkuck – Irenka – Ireneusz
Aktualnie Irka ma ok. rok. Kiedy przyjechała do Fundacji Mikropsy miała jakieś 10 miesięcy. Została odebrana od zbieracza, gdzie żyła ze stadem zdziczałych psów, zaniedbana, karmiona chlebem, właściwie bez kontaktu z człowiekiem. Z interwencji Irka trafiła pod opiekę Fundacji Mikropsy. W międzyczasie otrzymała swoje imię – Irka, a właściwie EAR-ka (w języku language :P), na cześć swoich niesamowitych uszu :-). Irka bała się człowieka, uciekała, nie dała się nawet dotknąć. Ze względu na ryzyko ucieczki z posesji trafiła do nas.
Początek współpracy był ciężki – cały czas w szelkach, cały czas w obróżce, obwieszona adresówkami (i właściwie nadal tak jest – safety first!), Irka siedziała w klatce. Wcale nie była zamknięta – po prostu to było jej miejsce, tam się czuła bezpieczna, tam dostawała jedzenie i picie, tam się chowała kiedy się przestraszyła. Po kilku dniach Irka zaczęła wychodzić „na obchód” – krążyła cichutko po mieszkaniu, ale szybko zwiewała do swojej klatki kiedy tylko ktoś się ruszył. W panice potrafiła popuścić na podłogę. Pierwszy spacer (oczywiście na lince!) do lasu wypadł słabo – w panice Irka zaszywała się w krzaczorach i trzeba było ją wydłubywać spomiędzy pokrzyw (oczywiście wtedy okazało się, że to „TYLKO MÓJ tymczas” :P).
Uszy Irki może i są urocze – obracają się na wszystkie strony w zależności od jej nastroju (najsłodsze są witająco-kochające uszy, głaszcz-mnie uszy, zabawowe uszy i zainteresowane uszy), ale były też bardzo zaniedbane. Irka drapała się po nich jak szalona i po badaniu cytologicznym okazało się, że ma tam nie dość, że bakterie, to jeszcze drożdżaki! Irka była leczona na to przez kilka tygodni. Na szczęście skutecznie.
W ramach nawiązywania relacji z człowiekiem Irka była karmiona z ręki. Delikatnie próbowaliśmy ją głaskać, ale nie była zainteresowana kontaktem z nami. Z kolei z naszymi psami zaprzyjaźniła się bardzo szybko – od razu wyjaśniły sobie hierarchię. Irka wybrała sobie Bubę i postanowiła zostać jej przydupasem ;-). Cały czas jej się podlizuje, zaczepia ją, nie zważając na to, że Buba sobie nie życzy. Z Glinką też się zaprzyjaźniła – dobrze się razem bawią, a Glinka godzinami potrafi siedzieć i wylizywać wszystkie adresówki, które ma Irka. Codziennie rano psy ganiają się jak szalone po sypialni. Urządzają sobie wyścigi od bazy do bazy (od posłania do posłania) i skaczą po łóżku jako te kozice!
Z czasem Irka zaczęła do nas podchodzić, zachęcana ciastkiem dawała się głaskać. Zaczęła cieszyć kiedy wracaliśmy do domu. Małpuje też zachowania naszych psów – teraz dokładnie wie gdzie są najlepsze miejsca do wylegiwania się, kiedy się prosi o jedzenie itp. Teraz, po transformacji, Irka to właściwie domowy piesek. Zazwyczaj przychodzi na wołanie, reaguje na swoje imię, ładnie je, ładnie chodzi na spacerki. Czasem oczywiście przestraszy się i ucieka, nadal ma bezpieczne miejsce w swojej klatce, ale często przebywa „na pokojach”. Poznała uroki bycia głaskaną i uroczo prosi o jeszcze :-). Irka woli Michała niż mnie – to chyba dlatego, ze jest spokojniejszy ;-).
Irenka jest już prawie oswojona, ale trzeba pamiętać o tym, że to nie jest 100 procent „normalności” – nadal zdarzają się jej „fazy”. W domu potrafi się przestraszyć idącego człowieka, nagłego ruchu, hałasu – wtedy po prostu zwiewa do klatki. Na spacerze czasem z sobie tylko znanych powodów wpada w panikę, nie chce iść, zapiera się, ciągnie w różne strony albo się kładzie w akcie protestu… No niestety. Chociaż ostatnio na spacerze „na pobieganie” na Forcie Bema Ireneusz pokazał klasę, odważnie szedł przed siebie, ale trzymał się stada, nawet troszkę próbował się bawić!
Irce coś zostało jednak z dawnych czasów. Przecież wychował ją zbieracz! Dlatego kiedy jest sama w domu to sobie „zbiera”… Do jej kolekcji trafia… wszystko ;-).
Oto jej „instalacje” 😉
Tak naprawdę to Irka robi nie dlatego, że została wychowana przez zbieracza, tylko dlatego, że nigdy nic nie miała – więc zagarnia wszystkie „zasoby” dla siebie. Dlatego właśnie kiedy wychodzimy to zamykamy Irenkę w klatce – żeby sobie nie zrobiła krzywdy np. gryząc kabel czy ściągając coś sobie na głowę :(. Stopniowo trzeba zacząć ją uczyć zostawania w domu bez rozrabiania…
Oprócz zbierania Irka potrafi też poniszczyć – na szczęście na razie zniszczyła tylko rzeczy gumowe – idealne „na ząb” ;-), tylko moje kapcie – nie mam jej tego za złe ;-). Teraz uczymy Irenkę obsługi psich zabawek.
Pośród psów, które mieliśmy na tymczasie to Irka została najlepiej przyjęta przez nasze rezydentki. Dobrze się razem bawią, nie kłócą się, tylko czasem Buba buczy, bo nie życzy sobie, żeby Irka się jej podlizywała. Ale przyjdzie czas adopcji…
No właśnie – Irka szuka nowego domu na warunkach Fundacji Mikropsy. W tym wypadku podstawowym warunkiem jest posiadanie drugiego psa. Irka potrzebuje psiego towarzysza. Ludziom nie ufa tak do końca, możliwe, że nigdy nie zaufa, a z psami dogaduje się świetnie. Bardzo dobrze się komunikuje – ma do tego swoje uszy, swój ogonek (złamany przy końcu – jakaś stara sprawa, ale działa bardzo dobrze!) no i pyszczek. Irka bardzo ładnie się „uśmiecha” do psów (dziąsełkami), ale też bardzo ładnie potrafi pokazać (szczerzonymi ząbeczkami), że sobie nie życzy czyjegoś towarzystwa.
Trzeba pamiętać o tym, że Irka, mimo że już oswojona, nadal jest psem lękliwym. Jest młoda, może z czasem to się zmieni, ale na razie tak jest. Nowy właściciel musi sobie zdawać sprawę z tego, że Irka będzie potrzebowała czasu i cierpliwości. Pierwsze dni w nowym domu na pewno będą dla niej ciężkie. Tak jak u nas się oswajała, tak w nowym domu na pewno będzie zwiewała przed ludźmi w panice zanim się przyzwyczai.
Oprócz tego oczywiście ankieta przedadopcyjna, spacer zapoznawczy, wizyta przedadopcyjna i podpisanie umowy. Mikropsy szukają najlepszych domów na stałe! To teraz ogłaszamy psa i czekamy na najnajnajlepszy z domów, bo Irka na to zasługuje!!
Więcej zdjęć